top of page
  • Zdjęcie autoraAleksandra Pięta

7 mitów o studiowaniu medycyny

Zaktualizowano: 16 lis 2019


Matura za pasem, a wraz z nią kolejne rzesze młodych ambitnych, marzących o zostaniu lekarzem.


Dużo się słyszy o tym, jak wyglądają studia, ale czy to faktycznie prawda? Postanowiłam dla Was skomentować kilka powszechnie krążących opinii na temat studiowania na kierunku lekarskim:


Najtrudniej się dostać: to zaledwie czubek góry lodowej. Od teraz czeka Was ciężka praca przez kolejne 6 lat, a niejeden egzamin będzie od Was wymagał podobnej mobilizacji i nakładu pracy jak matura.


Matura napisana na 100% gwarantuje, że będziesz dobrym studentem: praktycznie nic, czego uczyliście się do matury, nie przyda Wam się na studiach. Przyda się za to pracowitość i umiejętność przyswajania dużej ilości informacji, ewentualnie odporność na stres (o ile nabyliście tą umiejętność przy okazji zdawania matury, jeśli nie, to jeszcze wszystko przed Wami).


Jak studiować, to TYLKO na (wstaw tu dowolną uczelnię): są rankingi, są statystyki… Ale powiem tylko, że statystycznie ja i mój kot mamy po 3 nogi ;) Zróbcie rozeznanie, ale weźcie pod uwagę więcej niż statystyki: czy stać Was na życie w danym miejscu, czy będziecie mieli wsparcie rodziny/przyjaciół, jakie możliwości oferuje uczelnia (Erasmus, koła naukowe itd)…

Spotkałam się też z tym, że ktoś rezygnuje ze studiowania medycyny, bo dostał się w jego odczuciu na „zbyt mało prestiżową uczelnię”. Moim zdaniem lepiej studiować medycynę gdziekolwiek, niż nie studiować jej w ogóle, chyba, że Waszym celem jest posiadanie „prestiżowego” dyplomu do powieszenia na ścianie, a nie bycie dobrym lekarzem.

Tak przy okazji: nikogo nie obchodzi, gdzie kończyliście studia. Wszyscy absolwenci są traktowani równie „prestiżowo”. Poziom uczelni jest dosyć wyrównany mimo wszystko i pisałam już o tym, że studiowanie na dobrej uczelni nie zrobi z Was automatycznie studenta roku, jeśli zwyczajnie nie będziecie ciężko pracować na swoją wiedzę.



Zajęcia w prosektorium są straszne, dużo osób nie wytrzymuje: jest to na pewno nowe doświadczenie, ale preparaty (bo tak nazywamy na anatomii elementy zwłok) są tak przygotowane, że w większości przypominają raczej atlas w wersji 3D. Nie mylcie anatomii z medycyną sądową: na anatomii nie ma zwłok w stanie rozkładu, topielców itd. Dużo bardziej traumatyzujące są 5-cio godzinne seminaria z czytanymi slajdami napisanymi Comic Sansem.


Jest ciągły wyścig szczurów: …ale czy to tylko na medycynie? Każdy miał nawet w szkole jakiegoś złośliwca, więc to po prostu naturalna kolej rzeczy, że trafi Wam się na roku ktoś mniej życzliwy (dobra, po prostu wredny). Grunt to samemu być w porządku.


Jak masz same 5, to będziesz dobrym lekarzem: to znaczy tyle, że przyswoiłeś wiedzę na poziomie bardzo dobrym. To oczywiście bardzo dużo, to krok w dobrą stronę, ale o byciu dobrym lekarzem decydują też w dużej mierze tzw. umiejętności miękkie, które czasem gubimy między jednym testem, a drugim. Pacjent przychodzi do nas po pomoc i trafną diagnozę, ale też po to, żeby zostać wysłuchanym, zaopiekowanym i zrozumianym. Tak po ludzku. Słowem: jeśli dostałeś jakąś 3, albo masz poprawkę - nic straconego ;)


Nie ma życia poza uczelnią, jest tylko NAUKA: na pewno będziecie poświęcać książkom więcej czasu niż dotychczas, na 1 roku być może Wasze życie ograniczy się wyłącznie do nauki… Ale jednak studia trwają 6 lat i im później, tym lepiej człowiek się organizuje. Wymaga to dobrej logistyki, ale DA SIĘ mieć życie prywatne, mało tego: POWINNIŚCIE mieć życie i dbać o higienę umysłu, żeby utrzymać swoją wydajność i nie wypalić się już na starcie. Równowaga przede wszystkim! No może poza sesją ;) Zwykle osoby, które rezygnują z "życia" na rzecz nauki robią to raczej dobrowolnie, a nie przymuszone ciężką sytuacją na studiach. Czasem po prostu wygodniej jest łatać brak zainteresowań rzekomą koniecznością nieustannej nauki.


EDIT :

8 MIT, bardzo popularny zresztą:

Studenci medycyny nie śpią: to powszechnie panujące przekonanie, do tego stopnia, że osoby, którym faktycznie kiedyś zdarzyło się zarwać noc, zrobiły to tylko dlatego, że myślały że tak trzeba. "Skoro nie zarywam nocy tak jak inni (czyli kto?), to pewnie jestem złym studentem".

Okres studiów nie był dla mnie sielanką, wyspanie się też było raczej luksusem zarezerwowanym specjalne okazje. Zdarzało mi się chodzić spać o 2-3 w nocy albo wstawać o świcie, zwykle wtedy, kiedy po prostu zostawiałam naukę na ostatnią chwilę, ale NIGDY nie zdarzyło mi się być na nogach 48 h. NIGDY. Z tego co wiem, nawet taka zarwana noc (jeśli już ktoś się uprze i uczy się do świtu) rzadko kiedy kończy się sukcesem.

189 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
  • White Instagram Icon

© 2018 by Aleksandra Pięta.

bottom of page